Tytuł bardzo przykuwający uwagę (niektórzy by powiedzieli, że wręcz kłamliwy – i mają rację), lecz z pewnością prowokujący i zachęcający do dyskusji. To nieprawda, że 100% Polaków nie oszczędza pieniędzy. Prawdą jest natomiast, że my jako Polacy mamy jakiś problem z oszczędzaniem. Samo zagadnienie oszczędzania pieniędzy i ogólnie gromadzenia majątku w Polsce wydaje się (wciąż!) być tematem, o którym nie wypada rozmawiać lub jak już to bardzo krótko i nie rozwijając żadnego wątku dalej. Nie chcę brnąć w powody dlaczego wciąż panuje przesąd, że o pieniądzach się nie rozmawia. Powody są prawdopodobnie zakorzenione na poziomie strukturalnym naszego społeczeństwa za co można winić jeszcze poprzedni ustrój gospodarczy.
To, nad czym chciałbym się skupić to bardziej dlaczego mamy pewien opór przed chęcią do oszczędzania i ogólnie podejścia do swoich finansów osobistych. Postaram się przedstawić parę powodów czy też przykładów sytuacji, które stoją nam na drodze aby skutecznie zarządzać swoim budżetem domowym.
Spis treści
Problemy w oszczędzaniu pieniędzy w Polsce
Zanim zacznę. Nie mam zamiaru demonizować pojęcia finansów osobistych i oszczędzania w Polsce. Osobiście, cieszę się, że systematycznie coraz więcej osób zaczyna zauważać (niestety po fakcie i na własnej skórze – przykład agresji Rosji na Ukrainę + podwyższona inflacja od połowy 2021 roku) jakie są skutki braku odpowiedzialności w kwestii swoich finansów osobistych i próbują na różne sposoby zacząć oszczędzać i kształcić się w tym zakresie. Jednakże, jak bardzo bym nie malował trawy na zielono, w Polsce nie jest tak, że co druga osoba wie co to procent składany, akcje, o opcjach czy kontraktach terminowych nawet nie wspomnę. W porządku, zacznijmy zatem.
Brak edukacji finansowej i planowania finansowego
O braku powszechnych programów dotyczących edukacji finansowej słyszę od dawna. Nastolatek/młody człowiek na swojej drodze edukacji praktycznie nie spotyka się z tym tematem prawie wcale (co prawda przedmioty typu Podstawy przedsiębiorczości istnieją aczkolwiek wartość dodana z takich zajęć pozostawia wiele do życzenia…). Każda osoba wchodząca w dorosłość powinna w stopniu co najmniej poprawnym znać najbardziej podstawowe pojęcia ekonomiczne czy finansowe. Co to inflacja, jak działa kredyt, czym jest procent składany – mówimy o takich podstawach. Dlaczego o tym mówię. Wpadł mi w ręce raport Znajomość zagadnień finansowych w Polsce: Znaczenie, dane i oferta edukacyjna przygotowany przez OECD. Ciekawych rzeczy się tam dowiedziałem. Między innymi, że:
- 88% osób rozumie jak oprocentowany jest kredyt ale jedynie 36,5% poprawnie rozumie procent prosty i składany,
- 83% osób wie czym jest inflacja ale niecałe 61% odpowiedziało czym jest wartość pieniądza w czasie.
Czyli jednak rozumiemy te pojęcia (w mniejszym lub większym stopniu). Bardzo dobrze. Ważne jest jednak to abyśmy byli świadomi procesów jakie zachodzą gospodarczo. Dzięki temu, będziemy mieć wyższe szanse aby z powodzeniem uchronić nasz kapitał przed utratą wartości.
Drugi wątek, planowanie finansowe. Z tego samego raportu możemy wyczytać, że lekko ponad 40% osób deklarujących oszczędzanie odkłada gotówkę w domu lub portfelu. Jest to wynik co najmniej rozczarowujący. No bo jak. Oszczędzać trzymając gotówkę w domu? Przecież te pieniądze codzienne tracą na wartości (kropla drąży skałę). Jeżeli to są nasze oszczędności, powinniśmy je ulokować w bezpiecznym miejscu, na lokacie czy obligacjach skarbowych. Nie zawsze taka forma oszczędzania wygra z inflacją (w Polsce od 2017 mamy realnie ujemne stopy procentowe) lecz mimo wszystko lepiej przegrać z inflacją o 4% otwierając lokatę niż 10% trzymając czekającą nie wiadomo na co gotówkę w skarpecie, prawda? 🙂
To co też jest dosyć niepokojące to fakt jak duży odsetek swoich środków trzymamy w formie depozytów bieżących. Na koniec lipca (podaję dane z NBP’u) wysokość depozytów gospodarstw domowych przekroczyły poziom 1,156 biliona złotych (niecałe 200 miliardów i można iść kupić Polski rynek giełdowy :)). Niecała 1/3 tych środków (32,1%) to depozyty terminowe. Reszta leży na rachunku i topnieje na widok inflacji. Aktualnie lokaty są atrakcyjnie oprocentowane (wciąż poniżej inflacji, ale patrz wykres powyżej), mimo to wciąż pozwalamy sobie w biały dzień aby nasze środki w ogóle nie pracowały i traciły na wartości.
Zakończę ten podpunkt jeszcze jedną rzeczą, którą wyłapałem w raporcie wymienionym na początku. Jest to odporność na wypadek utraty dochodów. Po naszemu, przez jak długo wyżyjemy z aktualnymi środkami jak stracimy źródło zarobku. Sprawdźmy wyniki:
- trochę ponad połowa osób deklaruje, że środków nie starczy na dłużej niż trzy miesiące (23,1% osób poniżej jednego miesiąca!),
- 19% osób deklaruje, że jest to okres od 3 do 6 miesięcy,
- 13% deklaruje okres ponad 6 miesięcy.
I tutaj kłaniam się nisko. Ponad 60% osób jest w stanie przeżyć co najmniej 1 miesiąc kiedy straci źródło dochodu. Takie środki możemy nazwać finansową poduszką bezpieczeństwa. Jest to taka część naszego kapitału, której zadaniem jest gwarantować nam spokój w sytuacjach kryzysowych, bo gdy się włączy czerwony alarm i trzeba będzie szybko wydać te pieniądze (na przykład na leczenie) to będziemy mieli skąd te pieniądze wziąć. Na pewno poruszę ten wątek szerzej w osobnym artykule, ponieważ jest to (moim zdaniem) kwestia obowiązkowa w planowaniu wydatków i kontroli budżetu domowego.
Inflacja stylu życia
Inflacja dotyka nas wszędzie, nawet w naszym stylu życia, dosłownie. Na czym polega inflacja stylu życia? A no na tym, że wraz z coraz wyższymi dochodami wydajemy coraz więcej pieniędzy, mimo że tak naprawdę nie musimy. Jest to pewnego rodzaju pułapka, na którą trzeba uważać bo jak się w nią wpadnie ciężko będzie się z niej wydostać (musimy wrócić do poprzedniego poziomu stylu życia przed podwyżką).
Jak taką pułapkę zdiagnozować? W bardzo prosty sposób. Czy po ostatnich podwyżkach częściej jesz na mieście zamiast w domu? Czy częściej zdarza Ci się kupić coś czego naprawdę nie potrzebujesz? Czy właśnie wymieniłeś auto na nowsze mimo, że to poprzednie było w porządku? Jeżeli na jakiekolwiek z tych pytań odpowiedziałeś tak to z dużym prawdopodobieństwem wpadłeś w pułapkę inflacji stylu życia.
Bardzo często w takich momentach możemy usłyszeć opinie typu coraz więcej zarabiam a w portfelu zostaje tyle samo! Tak właśnie ta pułapka działa. Racjonalizujemy sobie każdy nowy/wyższy wydatek tym, że niedawno dostaliśmy podwyżkę, że nam się należy. Nasz mózg uwielbia takie tłumaczenie sobie całego świata. Nie mam nic przeciwko stopniowemu podwyższaniu swojej stopy życiowej, ba! – w pewnych momentach jest to nawet wskazane (narodziny dziecka, przeprowadzka do innego miasta). Lecz bardzo zastanawiałbym się czy aby na pewno, akurat tydzień po solidnej podwyżce, potrzebujemy chodzić do restauracji 2x częściej lub wymieniać auto co 2 lata.
Niepotrzebny konsumpcjonizm
Ten podpunkt częściowo pokrywa się z wcześniejszym lecz skupia się bardziej na nieodpowiedzialnym wydawaniu pieniędzy niż typową rozrzutnością. Przed dalszym czytaniem tej części zadaj sobie pytanie: ile w moim domu/mieszkaniu jest niepotrzebnych przydasiów? Jeżeli żadnych takich nie znalazłeś, moje gratulacje.
Zdarzy się nam kupić coś niepotrzebnego. Coś co myślimy, że użyjemy. Coś co nie jest nam teraz potrzebne ale było na promocji -50%. Takie przydasie, zbędne przedmioty to prawdziwa czarna dziura dla naszego portfela. Dlaczego? Z prostego równania. Jeżeli kupiliśmy coś czego nawet ani razu nie użyliśmy = wyrzuciliśmy pieniądze w błoto. Jasne, po 10 latach jak będziemy robić porządki możemy to wszystko sprzedać, odzyskamy część pieniędzy. Jednakże, moim skromnym zdaniem, lepszym rozwiązaniem byłoby niekupowanie tego wszystkiego 10 lat temu tylko odłożenie przedmiotu na półkę sklepową a niewydane pieniądze przeznaczyli na wcześniej wspomnianą poduszkę finansową lub inwestycję. Wynik końcowy zdecydowanie będzie lepszy.
Podsumowanie
Wydaje się, że wszystko co dzisiaj poruszyłem to sprawy banalne, łatwe do okiełznania. Jak się okazuje, nie zawsze. Mamy naturalną blokadę do bardzo odległego planowania (np. emerytury). Chcemy tu, chcemy teraz, nawet i na kredyt. Jednak w tym pędzie jaki nas otacza w codziennym życiu powinniśmy zwrócić uwagę na fundamenty, o jakie opieramy nasz poziom życia (dzisiejszy i przyszły). Powinniśmy się w pewnym momencie na chwilę zatrzymać, usiąść i przeanalizować pewne sprawy:
- czy mam poduszkę finansową na wypadek utraty pracy?
- czy nie przepuszczam pieniędzy przez palce nierozsądnie konsumując?
- czy jestem w stanie odkładać coraz większą część swojego wynagrodzenia na cele inwestycyjne i/lub emerytalne?
Wyobraźmy sobie, że te wszystkie aspekty to pewnego rodzaju kula śnieżna. Jeżeli dbamy o te wszystkie cele i budujemy nasz majątek – z większym spokojem idziemy przez życie. Jeżeli jednak nie będziemy dbać o te aspekty to ta kula śnieżna nie będzie z nami się toczyć, ona będzie na nas pędzić i uderzy (prawdopodobnie) w najgorszym momencie. Dlatego nie lekceważmy spraw związanych z naszymi finansami i budżetem domowym. Dbajmy o nasze wydatki, kontrolujmy ich dynamikę i przede wszystkim – oszczędzajmy.
Zastrzeżenie
Informacje zawarte na tej stronie internetowej mają charakter wyłącznie informacyjny, są prywatnymi poglądami autora i w żadnym stopniu nie stanowią rekomendacji inwestycyjnych w rozumieniu Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, ich emitentów lub wystawców (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Inwestor/czytelnik powinien podejmować decyzje inwestycyjne wyłącznie w oparciu o własne, przemyślane i niezależne oceny.